Sala balowa przesiąknięta była zapachem roztańczonych par. Wypełniały
one krokiem walca, klasyczną muzykę, unosząc się jedynie poprzez wejścia na
półpalce. Ich obroty, dowolnie – zarówno w prawą jak i lewą stronę – prowadzone
były spokojnie, tak by żadna para nie wiedziała o swojej obecności. Mężczyźni ubrani
w garnitur zręcznie partnerowali kobietom wyszykowanym w eleganckie, wieczorowe
suknie. Te zaś, zgrabnie dawały się ponieść melodii walca.
Niektórzy nie utrzymywali kontaktu
fizycznego. Trzymali bowiem między sobą prostokątne lustro, które odbijało ich
własne twarze. Wydawać by się mogło, że obecność tego martwego przedmiotu,
mogła im przeszkadzać. Tańczący jednak
nie dawali tego po sobie poznać, wręcz przeciwnie – niejeden obserwator
- jak ten, stojący na uboczu – stwierdziłby, że wywołuje u nich radość, chęć
dalszego poruszania się. Gość, owy myśliciel, podszedł do jednej z par, którą
stanowiła piękna, urodziwa kobieta i przystojny, postawny mężczyzna. Zupełnie
nie uważając, zbliżył się do nich i zapytał, mimo znanej mu już odpowiedzi:
-Dlaczego nie
patrzycie na siebie wzajemnie, lecz w lustro, gdzie jedyne co widoczne to
wasze, własne odbicia?
- Wyglądam
dziś tak wspaniale. Moje włosy jeszcze nigdy nie ułożyły się w ten sposób.
Ponadto, ta suknia kosztowała majątek. Mój strój skomponował się w tak idealny
sposób, że grzechem byłoby na niego nie patrzeć. – powiedziała kobieta.
- Cóż, sądzę,
że wyglądam jak prawdziwy mężczyzna. Jestem silniejszy niż kiedyś, wyższy,
śmiało mogę dać poczucie bezpieczeństwa mojej kobiecie. – wyraził się
mężczyzna.
- Nie możesz
być tego pewien, skoro nie widzisz jej potrzeb. – zaoponował filozof. – Nie masz
pojęcia czy właśnie się uśmiecha, czy płacze. Jesteś skupiony tylko na dotrzymywaniu
kroku a pamiętaj, że bezcelowe podążanie w miłości w końcu was zgubi. – zwrócił
wzrok na partnerkę – Ty zaś jesteś zbyt próżna. Musisz uważać byś nie utopiła
się kiedyś we własnych oczach, bo wtedy nikt nie będzie przy twojej śmierci.
Po tych słowach odszedł od pięknej pary i zaczął wypatrywać
kolejnej. Po krótkiej obserwacji zdecydował się i ruszył. Jego kolejna zdobycz
zestawiona była z kobiety z opuszczoną głową i z mężczyzny, którego broda
prawie opierała się na górnej krawędzi lustra.
- Czemu
boisz się podnieść wzrok?
- Nie sądzę bym mogła być
odpowiednia dla swojego partnera. Nie potrafię o niego zadbać, nie umiem go
poprowadzić. Nie mogę się odważyć by spróbować, ponieważ nie jestem w stanie
przewidzieć jego następnego kroku.
- A ty co
próbujesz zobaczyć? – zapytał partnera.
- Mój
światopogląd sięga daleko stąd. Nie mogę się ograniczać do patrzenia na to co
bliskie i niższe ode mnie.
Myśliciel pokiwał
smutno głową i pewnym głosem przemówił:
- Oboje
popełniacie błąd, gdyż ty obawiasz się siebie i okazywanych uczuć a ty nie
dostrzegasz tego co masz teraz i tutaj. Spróbujcie spojrzeć w jednym kierunku.
W życiu nie może zabraknąć odwagi na stawianie kroków. Niedopuszczalne jest też
jednak zbyt szybkie dążenie do przyszłości. Dostrzeżcie ile właśnie tracicie.
Ile chwil, spojrzeń, które już nigdy się nie powtórzą. Sami siebie okradacie z
sekund, możliwe jedynego istnienia.
Ledwie co się od nich oddalił, od razu zauważył kolejną
parę.
Kobieta ta odchylona była mocno pod łopatkami z głową
zwróconą w przeciwnym kierunku do filozofa a mężczyzna jej partnerujący co
jakiś czas się potykał i spoglądał niespokojnie w różnych kierunkach.
- Co sprawia, że tak bardzo próbujesz uciec od drugiego człowieka?
- Chciałabym się już uwolnić od
tego tańca. Ogranicza moje ruchy, jest za spokojny. Czuję, że potrzebuję czegoś
nowego, czegoś szalonego. Dlatego właśnie szukam kolejnego partnera.
- A ty? Czemu twe
spojrzenie jest tak rozbiegane? Czy nie dostrzegasz tego, iż przez to
roztrzepanie gubisz kroki?
- Jest tyle
ciekawości, tyle do zobaczenia. Marnowaniem czasu jest osadzenie się w jednym
miejscu. Nie powinno mnie tu być.
- Nigdy nie
zaznacie szczęścia, gdyż jedyną drogą by je osiągnąć i zatrzymać jest
zrezygnowanie z ciągłego poszukiwania przyjemności i wolności. Musicie liczyć
się z tym, że miłość nie wprowadza osobnej wolności. Ona nadaje ją wam, jako
całości. I tylko to powinno wam wystarczać.
Filozof stwierdził, że zrobił się zmęczony rozmową z
tańczącymi. Powrócił więc do swojego ubocza by wysnuć pewien wniosek.
Ludzie od lat budują sobie przeszkody. Taka już ich natura
by gubić się w próżności, uciekać od uczuć, dążyć daleko, przewracać się w
natłoku codzienności, wymagać zbyt wiele. Każdy z nas w pewnym momencie swojego
życia stawia przed sobą lustro. Jednym obraz widziany w odbiciu się podoba,
drudzy niesprawnie bądź zręcznie od niego uciekają. Sztuką jest jednak je
stłuc. Życie stawia nam za dużo przeciwności losu byśmy specjalnie mieli je
sobie stawiać. Pozbądźmy się więc egoizmu, strachu i zbytniej rozrywki byśmy
mogli dostrzec oczy prawdziwego szczęścia. Spełnieniem bowiem dla każdego
człowieka jest uwaga i miłość bliźniego.