piątek, 26 sierpnia 2016

Czwarta wizja

Słońce powoli zachodziło a lekki wiatr łagodził gorące powietrze. Leżeli na ułożonym na trawie kocu, bardzo blisko siebie, oboje patrząc w pomarańczowo - różowe niebo. Wspominali dwa spotkania z przeszłości, które dziś złączyli w jedną, małą nieskończoność. Jako, że od południa urządzili sobie letni piknik, na którym oczywiście pojawiło się winogrono, jabłka i woda, a wybranym przez nich miejscem był Koniec Świata, tak nietrudno było przypomnieć sobie sierpień czy 11. listopada. Te daty, jak i dużo innych dostępne są tylko dla nich, tworzą ich historię, opowiadają o czymś niezwykłym, silnym i innym. Ciągle o tym mówili, patrząc sobie co jakiś czas głęboko w oczy.
                     Piękne było to, że przyjechali tu samochodem i wcale nie zamierzali wrócić. Było ciepło, oboje nie mieli ograniczeń, mogli wreszcie realizować swoje plany bez żadnych przeszkód. Żyć tak jak właśnie tego chcieli, tak jak jeszcze nigdy nie żyli. Ich cała przeszła historia była tylko przedsmakiem tego co właśnie się działo.
                                  - Wierzysz w to co się dzieje? W to że wreszcie uciekliśmy tak jak chcieliśmy tego wiele razy? – zadała mu pytanie lekko się śmiejąc.
Odpowiedział jej śmiechem. Pokręcił głową.
                                  - Nie wierzę. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
Przytuliła się mocno, nie chcąc w ogóle puszczać. Przed oczami miała wszystkie wspólne chwile. Począwszy od samego początku i pierwszego spotkania do tego, które wciąż trwa.
                                  - Co powiesz na to by pobawić się w Alaskę? – zapytała go wskazując oczami na leżący niedaleko plecak.
Uśmiechnął się i sięgnął po torbę. Wyjął z niej butelkę dobrego, znanego im szampana. Próbowali zmierzyć się z nim w sylwestra… noc spędzoną na kocu, mrozie, wśród drzew i gór.
                                  - Ty pierwsza. – podał jej. Upiła łyk, niezbyt duży.
                                  - Trochę tak jakbyśmy odgrywali scenę z książki.
Spojrzała na niego z uniesioną brwią.

                                 - Kochanie, my mamy własną historię. – położyła się na plecach, on zaraz za nią. Leżeli tak do zmroku, obserwując jak coraz to ciemniejsze niebo zamienia się w czarną przestrzeń oświetloną gwiazdami a na miejscu zachodzącego słońca ujawnia się księżyc. Wielki, silny, jasny i pełny - zupełnie taki jak ich wspólny księżyc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz