Zatrzymała
samochód przed domem z głębokim i głośnym westchnięciem. Oparła głowę o fotel i
zamknęła oczy. Nie mogła uwierzyć i pewnie nie dojdzie to do niej do końca, że
trafiła na tak wspaniałe życie. Gdyby tylko znów popatrzyła na wprost ujrzałaby
oświetlony nad drzwiami wejściowymi, piętrowy dom – nie próżny i bogaty –
średnich rozmiarów z przytulnym klimatem.
Do wejścia prowadziła ścieżka usłana z kamieni. Dookoła dostrzec można
było lasy, gdzieś niedaleko słychać płynącą rzekę. Ponad koronami drzew
ujawniły się piękne góry. Wysiadła z samochodu i udała się w kierunku schodków
prowadzących do wnętrza jej ulubionego miejsca na ziemi. Już otwierając drzwi
czuła niezwykle przyciągający zapach. Ciekawe
co tym razem – pomyślała radośnie. Ledwie zdjęła kurtkę a do jej nóg
przybiegł uradowany husky o błękitnych oczach. Szczekał i kręcił się dookoła
niej, dając znać wszystkim domownikom, że wróciła do domu.
- Fermin, ona jest moja. –
odezwał się najukochańszy głos w jej wszechświecie. Po chwili ujrzała go,
wychodzącego z wielkiego pomieszczenia, jakim była kuchnia. Wyglądał dokładnie
tak samo przystojnie i przyciągająco jak kilkanaście lat temu. Poczuła, że jej
serce zaczyna szybciej bić a ręce wyrywają się by móc go w końcu przytulić.
Podszedł bliżej i przygarnął do siebie.
- Hej kochanie. Doskonale
wiem, że jesteś głodna. Zapraszam do kuchni. – podarował słodki pocałunek w
policzek i wziął za rękę. Chodzili tak przez całe życie – nieważne gdzie by nie
byli, ich dłonie zawsze musiały być splecione. Zaśmiała się do siebie gdy do
jej głowy znów powróciło wspomnienie z drugiego spotkania. Niespodziewanie w
domu rozniósł się dźwięk otwieranych drzwi i biegu po schodach. Dobrze
wiedziała kogo zaraz zastanie. Po dwóch sekundach poczuła, że do jej pasa
przyczepiły się dwie pary rąk.
- Wiadomo po kim odziedziczyliście wzrost i
siłę, co? – zaśmiała się głaszcząc dwóch młodzieńców po blond włosach.
- Obyśmy odziedziczyli
też głowę do gotowania bo to co dziś zjedliśmy na kolację, przebiło wszystkie
inne dzieła taty. – powiedział jeden z młodszych filozofów.
- W takim razie idę ją
skosztować. - ucałowała obydwu i dodała
– Może pójdziecie coś poczytać?
- Właśnie! Musimy ci
opowiedzieć! Mamy dwa różne zdania co do tej książki.
- Mały Książę? – zapytał współtwórca
dwóch blondynów, jej ukochany.
Pokiwała
twierdząco głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz